[LESBIJKA] Bądźmy szczęśliwymi narzeczonymi naszych kobiet w biogramach

Miałyśmy Wam marudzić, więc marudzimy. O tym, co nas boli, co boli osobiście mnie i jak chcę się w tym roku lesbijsko realizować. Ostatni tydzień nie był dobry - to tak w ramach pamiętnika. Dokuczał mi na wszystkie możliwe sposoby, poczynając od tematu jedzenia, a kończąc na temacie wiary. Czasami chcę siąść i tylko pisać, mechanicznie pracować i studiować, zamknąć się na ludzi. Często tak robię, na tyle, na ile pozwalają mi możliwości. Ślinię się do ekranu, stukam w klawiaturę, aż mój wysłużony tableto-laptop nie daje ze mną rady. A kiedy coś wypocę z siebie...



...to zazwyczaj trafia w różne miejsca. Pisuję wiele tekstów publicystycznych, które są raz lepszej, raz gorszej jakości, w zależności od szybkości ich pisania. Czasami wyrzucamy, obie zresztą, nasze myśli z szybkością rakiety, a ich poukładaniem nikt się nie zajmuje. 
Czasami teksty zostają odrzucone. Redaktorzy pukają mi w czoło co piąty tekst napisany na kolanie. 
A czasami - teksty znajdują zainteresowanie. Jeden, maks dwa, zawsze moja proza, nigdy moje wiersze. Cóż, poetką jestem za dychę. Byleby moja kobieta była zadowolona. 

Tak więc dwa dni temu dostałam wiadomość, że tekst do dwumiesięcznika Blogosfera (drukowany, papierowy, nówka_nieśmigana, będą punkty do stypendium jak w mordę strzelił), który traktuje o Wattpadzie i Sweeku, zostanie w nim wydrukowany. Wybuch szczęścia, no bo super, mamy styczeń, a ja już zaliczam publikację, jakbym nigdy nie miała innych marzeń. No dobra, nie mam innych marzeń. Kocham się spełniać literacko. 
Do tekstu jednak potrzebowałam bio i zdjęcia. Nie ma problemu. Zdjęcia ładne, takie 3/10 mam może cztery, maks pięć. Biogramów mam kilka, dwa luźniejsze i jeden oficjalny, żeby nie było, że moja dwudziestka na karku determinuje zdrowe myślenie. Profesjonalizm ponad wszystko. 

Od redaktorki dostałam przykład bio, którym miałam się posłużyć. Z ciekawości jednak zerknęłam na pierwsze wydanie magazynu i czytałam każdy biogram autorki_a postu. 
No ale dobra. I co z tego? 
A to, że w niedziele doznałam mistycznego objawienia, dotyczącego naszego patriarchalnego świata i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie do końca chcę na pierwszym miejscu w biogramie dla "Blogosfery" umieścić informację, że jestem szczęśliwą narzeczoną, której narzeczona to współautorka książek o zabarwieniu LGBT? 
Zaczęłam się zastanawiać, ćwicząc przy okazji empatię. W oczach ludzi, którzy myślą, że się afiszujemy, takie bio oznaczałoby ekhibicjonistyczną naturę. No i kto by o tym chciał wiedzieć? 

Serio, w najbliższym środowisku spotykam się z pytaniami: a po co się ujawniać, niech wie tylko rodzina. A po co mówić, że jesteś lesbijką? A po co tak robić, nie trzeba, to prywatna sprawa każdego człowieka.
Skoro to prywatna sprawa każdego człowieka, to oznaczałoby, że młode mamy, szczęśliwe mężatki nie mogą się chwalić swoim szczęściem, bo wychodzą na zbyt otwarte. A jednak - wszyscy mają to w dupie. Mnie się to podoba, mówią o sobie najważniejsze rzeczy. Takie, które je tworzą. 

Drogie nieheteronormatywne, szczęście leży w szczegółach. A przynajmniej dla mnie. Nie wyobrażam sobie chwili, w której jeszcze raz mogłabym poczuć się źle przez to, że chcę napisać o tym, że jestem szczęśliwą partnerką wspaniałej kobiety. Nie mam co prawda pociesznych dzieci, ale mam psy, które praktycznie są jak te maleństwa, wymagające ciągłej uwagi. Biogramy należą do was. Piszcie, o tym, kogo kochacie i kto daje wam siłę do publikacji. 

PS. To pierwszy post z serii: Oby było więcej lesbijek w sieci. Oficjalnie chciałabym zabiegać o to, by połączyć archipelagi, ale więcej o nim w kolejnym poście z moim wywiadem dla Lesbisjkiej Inspiry. 

Komentarze

  1. W bio każdy prezentuje siebie - to powtarzam naszym Autorom- określa, co kocha, dzieli się z Czytelnikami "swoim kawałkiem". To właśnie takie miejsce, gdzie profesjonalne oblicze łączy się z prywatą, bo przecież poza tym, że piszemy o tym, na czym się znamy, jesteśmy też ludźmi - za blogiem stoi żywy człowiek. Orientacja? Liczba dzieci? Malowanie jogurtem po ścianach? Obojętne - kochasz, powiedz to :) Biogramy uwielbiam właśnie za to, że są osobiste i pozwalają poznać Autora, dowidzieć się o nim czegoś więcej.

    Oczywiście podsyłamy przykładowe bio, bo wiele osób ma problem z pisaniem o sobie (wcale się im nie dziwię, mam tak samo), więc można z tego korzystać, a jednak najważniejsze, to być sobą :)

    Cieszę się, że spotkamy się na łamach tego czwartego numeru! Mam nadzieję, że to nie ostatni raz, a powiem Ci, że chciałabym (mam w planach) poruszyć tematykę LGBT w naszym magazynie - w końcu takich blogów w sieci nie brakuje,a czasem to jedyne miejsce, w którym człowiek czuje się w pełni sobą, bo niestety na co dzień nie może/nie chce/nie potrafi/nie jest mu dane. Zresztą wiesz, o co mi chodzi: coming out nie zawsze kończy się happy endem, o ile już do tego dojdzie... Ale to już temat na dłuższą dyskusję ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko! Trochę mi teraz głupio, że nie zaznaczyłam, że bardzo się cieszę z tego przykładu - w ogóle cieszę się informacją o tym, że mój tekst znajdzie się w Blogosferze!
      Chodziło mi o to, że w tym roku podwijamy rękawy i zajmujemy się kulturą lesbijek, dlatego wszędzie tam, gdzie przyjdzie mi myśl tęczowa, będę ją opisywać, by zachęcić do publikowania i odzywania się. :)

      I bardzo chętnie pomogę przygotować teksty oraz materiały. Blogosfera ma w sobie wiele tajemnic LGBT, które można, a nawet trzeba przywołać i cieszę się, że masz w planach zwrócić na to uwagę. To naprawdę wielka rzecz. :)!

      Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz