[PISANIE] Jak nie promować własnych powieści?


oparte na prawdziwych wydarzeniach



Gwiazdorzenie debiutanta, świecenie niczym gwiazda, splendor i literacka chwała. O tym myślimy, kiedy publikujemy swoje pierwsze teksty, powieści. Dosłownie świecimy jasnym blaskiem, unosimy głowę wysoko, zalewamy FB swoim sukcesem. Pragniemy odpowiedzi od ludzi, pozytywnych – gratulacji, życzeń, szczerych słów pochwały. I zazwyczaj to dostajemy. Ludzie, znani i nie do końca znajomi, wyrażają swoją opinię na temat wydania. Zainteresowanie jest duże, przez co mamy wrażenie, że istotnie jesteśmy na topie. 

Jeszcze kilka dni od premiery ten stan utrzymuje się, a my jesteśmy wręcz pijani. Chodzimy w różowych okularach, cieszymy się ze wszystkiego i kartkujemy swoją książkę. Jesteśmy cool. Kac przychodzi jednak niespodziewanie, najczęściej do dwóch tygodni. Zaczynają napływać recenzje, nie zawsze są pozytywne. Jeszcze później dostajemy informacje, że książka sprzedaje się coraz, coraz wolniej. Zainteresowanie czytelników spada nawet na funpage’u… przepraszam, fanpage’u strony. Już mało kto komentuje, mało kto interesuje się pozycją. Debiut umarł. 

Ale, cholera, przecież musi żyć! Z niepokojem, kilka miesięcy później, wpisujesz tytuł powieści i swoje nazwisko. Przeszukujesz Internet, masz nadzieję na natknięcie się na dobre informacje. Tymczasem nikogo nie interesuje już twoja pozycja. Nieliczne recenzje są neutralne, miałkie, najczęściej na portalach książkowych pojawiają się niepoparte niczym oceny. Wpadasz w dołek. Ale nie martw się – mam kilka pomysłów na to, jak ci w tym pomóc. Jak cię wyciągnąć z literackiej depresji, a kaca zamienić w kolejne… literackie upojenie. 

1. Nie bądź chamem, czytelniku!
Przede wszystkim nie zapomnij o promowaniu się na wszystkich grupach książkowych. Jest ich na FB na pęczki. Wystarczy dobrze poszukać przez wyszukiwarkę. Na tychże grupach panują idealne warunki na znalezienie nowych czytelników. Zamieszczaj więc długie posty, nie bój się błędów – zyskasz dzięki nim zainteresowanie informacją o twojej książce. Wdawaj się w żywe dyskusje na temat twoich umiejętności i nie bój się hejterów. Oni żyją, by promować innych. Na pytanie randomowego człowieka: co pani wydała?, odpowiedz: wygugluj sobie moje nazwisko, ignorancie. 

2. Podawaj się za swojego czytelnika, wbijaj 10tki na LC
Nie ma nic zabawniejszego niż podbijanie swoich ocen na portalach książkowych. Jeszcze lepsze jest podawanie się za swojego czytelnika. Śmiało, załaduj sobie przynajmniej trzy profile i dodawaj oceny, najlepiej wraz z opiniami. Pod postami z rzędu: co dziś czytacie, polecacie(?) napisz tytuł swojej powieści, dodając do tego słowo: zaskakuje, zadziwia, zachwyca. Na pewno to łykną, a ty nie będziesz czuł wyrzutów sumienia. Bo właściwie, dlaczego? Wiele autorów tak na pewno robi!
Jasne.

3. Narzucaj się wszystkim, narzekając, że nikt nie rozumie twojej powieści
Twoi znajomi po dwóch miesiącach od premiery zaczynają cię krytykować, że wpychasz się tam, gdzie się da ze swoją powieścią? Skupiaj się tylko na niej – oni są po prostu zazdrośni. Im więcej postów stworzysz, opiewających powieść, tym szybciej im minie. To po prostu szczeniacki foch, że tobie się udało, a im nie.  A co z recenzjami, w których nie dość dobrze zachwalano postacie czy fabułę? Co z opiniami, w których wyszło, że napisałaś romans, chociaż to tekst trudny, psychologiczny? Wspominaj co jakiś czas o tym znajomym po piórze. Na pewno napiszą ci pozytywną recenzję, odkrywając wspaniałości twojej powieści. 

4. Komentuj, a raczej hejtuj negatywne lub neutralne recenzje
Ludzie to są wredni, nie? Muszą na tyle pozytywnych opinii wystawić negatywną, bo przecież według hejterów nie ma dzieł idealnych. Muszą się przyczepić do braku przecinka, do złej formy, do niby idiotycznego zachowania głównej bohaterki. I w tym momencie aż nas ręce świerzbią – musimy napisać kilka słów durnemu recenzentowi. 
Ale co zrobić w momencie, kiedy chcemy skomentować neutralną recenzję? Taka, gdzie są podane plusy i minusy, ale jednak książka była jak każda inna? Gdzie zaatakować? Pamiętaj, że warto skupić się przez chwilę na treści, znaleźć zdanie z błędem lub wyśmiać szablon bloga. Wtedy na pewno hejtera zaboli! Nie hejtera? A jak – neutralne recenzje też są bezpodstawną krytyką!




Komentarze

  1. O tak! Podpisuje się wszystkimi kończynami! Dodała tym jeszcze "napusc swoich wiernych fanów, niech głoszą wszędzie pochwały i atakują tych co bezczelnie krytykują" i będzie komplet 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane, z humorem! Zgadzam się z wszystkimi punktami :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten tekst jest tak prawdziwy, że powinien stać się lekturą obowiązkową dla każdego przyszłego debiutanta. I nie tylko dla tej grupy, bo znajdują się tacy pisarze, co od miesięcy czy lat stosują takie zagrania. Ba, nawet skarżą się, że musieli uciec z kraju, bo czuli się zastraszani przez hejterów.
    Dobra robota! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny post z humorem!
    Zgadzam się z Tobą w 100%.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ubawiłam się nieźle podczas czytania tego tekstu, ale jednak to wszystko prawda. Nie rozumiem takiego parcia na szkło, tego żebrania o uznanie czytelników. Mam nadzieję, że mi tak nie odwali, jeśli jednak zdecyduję się napisać własną książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nasuwa mi się na myśl po przeczytaniu Twojego posta taka jedna "ałtorka", która chyba korzystała z Twoich porad, ale na opak - właśnie tak promuje swoje książki. ;) Ubawiłam się. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz