[LGBT] Jakie są granice promowania tęczy?

To pytanie zadaję sobie od wczoraj, ponieważ natknęłam się w pewnym momencie na zdjęcie ekranu telewizora. I niby nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie napis na pasku informacyjnym. Pytanie brzmiało: Jakie są granice promocji homoseksualizmu? Od razu pomyślałam sobie: No tak, przecież w czasie parady mamy zwiększoną promocję, ale później powinniśmy ją wyciszać. Dla dobra społeczeństwa, dlatego jak dobrze, że z FB zniknęły tęczowe flagi. 


Trochę szkoda mi tych tęczowych flag. Trochę mi żal, bo chyba za mało ich użyłam, nie widząc potrzeby. Teraz, kiedy ich nie ma, świat znów jest czarno-biały. Poza tym, jak mówiłam, jak dobrze dla wszystkich ludzi, że nie mają już na swoim FB tego kolorowego ustrojstwa - jeszcze by mieli ich za gejów i lesbijki. Mówiąc w bardzo dużym skrócie. A więc - granica. Potwierdzona przez wszystkich. Parady minęły, świat na nowo stał się heteroseksualny, a homoseksualiści w tym czasie powinni schować się w domu i tak aż do końca roku, a najlepiej na zawsze.

Nie lubię jednak się chować i lepiej mi, gdy nie bierze się wszystkich kobiet pod ten sam schemat. Ostatnio zrobiła tak jedna z blogerek, na którą natknęłam się w sieci - na początku przez post o kobiecej wadze, a potem przez post o idealnych kobietach. Z powodu przerwy na budowie (tak, od miesiąca pracuję na budowie), przeczytałam sobie ten tekst i bardzo pozytywnie mnie on zaskoczył - bo jest prawdziwy, może dubluje się z innymi tekstami, aczkolwiek autorka zrobiła dzięki niemu jeszcze jedną fajną rzecz. Napisała o kobietach, dzieląc je na kobiety hetero i homoseksualne, czym zaskarbiła sobie od razu moją sympatię. Nie będąc w nawiasie, poczułam się wolna i cieszyłam się, że ktoś zauważył, jak homoseksualne kobiety patrzą na piękne panie - cokolwiek byłoby w tym z rywalizacji, to i tak więcej będzie chemii między przedstawicielkami płci ładniejszej. Podkreślając to, sprawiła, że poczułam się naprawdę dobrze.
W końcu nikt mnie nie miał za standardową kobietę, którą trzeba wpasować w pewne ramy, a zauważył, że ludzie są różni. I może to niewiele, trafia się raz na milion - ale wczoraj wykwitło mi w głowie, że może więcej autorów blogów tak przedstawia sprawę, a ja na nich nie trafiam. Ale trafię.
Chwilę później na wall wpadł mi omawiany wyżej screen z telewizora. Czy tam zdjęcie, whatever. Pomyślałam sobie, że, kurczę, to tyle? Nic więcej nie możemy o sobie powiedzieć? Skąd ta granica? Bo zgorszymy dzieci i starszych?

Niedawno internet obiegła wiadomość, że jedna z matek nie chciała dać lekarzom zidentyfikować płci dziecka, żeby ono, kiedy podrośnie, samo zdecydowało. Kim jest, jaka jest jego tożsamość płciowa i tak dalej, i tak dalej. Sama mam mieszane uczucia odnośnie tego, które przede wszystkim kręcą się wokół tematu: jak to będzie w przedszkolu i na początku szkoły? Jak będą się do dziecka zwracać? Czy to nie jest zbyt ryzykowne? Skąd wiadomo, że dziecko zrozumie, dlaczego inni koledzy i koleżanki będą robić i mówić mu przykre rzeczy, bo dzieci są tak bardzo szczere i tak strasznie uczą się życia od dorosłych? Druga rzecz, nieco pozytywniejsza, to rzeczywiście możliwość jakiejś zmiany otoczenia, pokazanie, że dziecko samo sobie wybierze, kim będzie. Ale dlaczego kosztem delikatnej psychiki?
Jestem czasami bardzo konserwatywna, uważam, że w wieku piętnastu, czternastu lat nie jesteśmy do końca przekonani o własnej orientacji, natomiast jest to idealny czas, by zdobyć prawdziwą wiedzę o świecie i sprawach tęczowych. Taka pewność pozwoli nam nie tylko nie ranić innych ludzi, ale też dzięki niej będzie można żyć z samym sobą lepiej.

I w tym momencie następuje zonk - w okresie wakacyjnym i jesiennym nie promujemy LGBT. Nie i dupa, proszę iść na wakacje. Wystarczy kolorowania świata na kolorowo. Znów będziemy wśród ludzi hetero, więc najlepiej, jak staniemy się hetero. W tym momencie nastolatkowie bardzo często odbierają takie informacje i takie blokowanie promowania tęczy jako zakazany owoc. Większości wydaje się, że jest z nimi nie do końca tak, jakby ich rodzina chciała. Zamiast dostawać rzetelną wiedzę na temat orientacji i tożsamości płciowej, takie młode osoby są bombardowane wzajemną nienawiścią. Wizja zakazanego owocu urasta do rangi ogromnej potrzeby i oni wręcz muszą być tęczowi.

Nie na tym to jednak polega, ale na czym miałoby polegać? Przy napięciu i negatywnych uczuciach, jakie są przy rozmowach polityków i normalnych ludzi o tęczy, nie jesteśmy czasami w stanie zająć się najważniejszym problemem - próbą pokazania, czym tak naprawdę jest orientacja i czemu każdy powinien dostać taką wiedzę, nie tylko heteroseksualną.
Tymczasem młodzież się bawi i rani, a starsi się boją, że dostaną pałami po głowie za jakikolwiek objaw swojego uczucia do partnera. Że ktoś da im w ryj, bo śmieli złapać się za ręce na plaży i gorszyć cały świat.

Jakie są więc granice promowania tęczy? Granicą jest nienawiść, strach, cała reszta negatywnych odczuć, które ciągną nas na dno człowieczeństwa. Wszystko można promować, ale w momencie, kiedy ludzka chęć podzielenia się światem... ze światem, wiąże się ze strachem i groźbami, każda ideologia zamienia się w burdel. No i kto to wszystko zmieni? Co musi się stać, by świat, zwłaszcza polski, zrozumiał, że po ziemi nie hasają tylko hetero? Co musi się wydarzyć, żeby wszyscy odkryli, że nie ma nic złego w zdrowej promocji każdej orientacji?
Mam nadzieję, że z tego powodu nie będzie końca świata. Ani prawdziwego, ani żadnego człowieka.

Komentarze

  1. Ja jestem za promowaniem tolerancji, ale nie rozumiem promowania orientacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Angelina Caligo (niezalogowana)9 lipca 2017 23:14

    W poście wytłumaczyłam, dlaczego promowanie orientacji jest okey - chodzi o wiedzę, że nie istnieje tylko jedna orientacja seksualna, a wiele wiele innych i dobrze, że jesteśmy różni. Jeszcze lepiej, kiedy młodzi ludzie zdają sobie z tego sprawę, a nie panikują, wpadają w stany depresyjne, bo po ludzku boją się całego świata. To jest zdrowa promocja orientacji. Nie dlatego, że chcemy, by cały świat był tęczowy - nie chcemy, by nastolatkowie popełniali samobójstwo, gdy dowiedzą się, że są nieco inni.

    OdpowiedzUsuń
  3. To smutne, że w zasadzie taki nastolatek widzi dzisiaj, w kontekście orientacji seksualnej, głównie głupie lub wulgarne dowcipy, kłótnie i walkę. Sama zanim nie poszłam do liceum nawet nie znałam słowa "homoseksualny". Ktoś tam coś mówił na WDŻ, ale przecież na wsi nie ma ludzi homo. W liceum pierwsza kumpela nie kryła, że nie jest pewna swojej orientacji, opowiedziała mi więc trochę o środowisku. Które czasami mnie irytowało, przez jej bardzo waleczną osobę, która wszędzie doszukiwała się szykanowania :P I tak to się plątało, że jako dziecko prawie poznałam różne punkty widzenia. Mój kumpel został porzucony brutalnie przez dziewczynę, która uznała że jest jednak homo; inny znajomi musiał się ukrywać ze swoją orientacją; kolejni byli bardzo katoliccy, ale przyjaźnili się z kilkoma lejbijkami, więc nie miałam wrażenia, że te dwa środowiska jakoś sobie wchodzą w szkodę. Raz była w szkole afera, że dwie dziewczyny się całowały, potem inne dwie dziewczyny poszły razem na studniówkę, ale afery już jakoś nie było. Jedni znajomi chodzili na parady, inny znajomy gej nie znosi środowiska LGBT. I kurcze, to była dobra szkoła życia jednak, na pewno lepsza niż internetowo-telewizyjne dyskusje i wojny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mądry tekst! :) Pozdrawiam ;*
    Zapraszam na nowy post karolinaiwaniec.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako dzieci powinniśmy zostać nauczeni tolerancji i tego, że nie każdy jest taki sam. Nie wszyscy brną przez życie schematami i niekoniecznie jest to złe. Mamy prawo wyboru swojego życia, tego kim chcemy być, jacy chcemy być i z kim być. Szkoła powinna edukować w tym temacie, jednak tutaj kuleje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutne, że takie sprawy trzeba promować, że na świecie brakuje zrozumienia. Każdy niezależnie od orientacji, religii czy rasy jest równy i powinien zasługiwać na szacunek cały rok.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz