[RECENZJA] - Stan nie!błogosławiony - Magdalena Majcher

Powieści obyczajowe. Co czujecie, kiedy słyszycie lub czytacie te słowa? Pastelowe, cukierkowe powiastki? Drobne kobiece postacie, nieraz trochę głupsze niż ustawa przewiduje? A może czujecie to, co ja czuję - coraz lepsze na polskim rynku powieści realistyczne, które mogą zmienić myślenie więcej niż jednej osoby? 



Czytam takie książki od dziecka, bo uwielbiam życie. Fascynuje mnie bardziej niż fantastyka i świat duchowy, alternatywny. W realistycznym świecie mogę być naprawdę ciałem i duchem, mogę rozumieć bohaterki, nawet wtedy, kiedy wiem, ze być może nigdy nie będę w ich sytuacji. 

Magdalena Majcher pokazała światu swoją drugą książkę. Autorkę znam z jej blogu literackiego "Przegląd czytelniczy", jak chyba większa część czytelniczek_ów. Dzięki tej stronie mogłam zapoznać się i polubić styl pisania Majcher, będąc w pewnym sensie przygotowaną na dobry warsztat językowy. Nie pomyliłam się. Nie dałam sie zmylić także okładce, jasnej i ciepłej, że będzie to łatwa lektura, która umili mi stanie w zapchanym pociągu, w niesamowitym ścisku. 

Pola i Jakub są szczęśliwym małżeństwem. To rzadkie zjawisko, jakim jest miłość po ślubie, wypełnia pierwsze rozdziały powieści. Autorka świetnie pokazała, że istnieją w dzisiejszym świecie takie związki, które bardzo dobrze się rozumieją i co najważniejsze - wspierają. Układają swoje życie, spełniają marzenia, zwłaszcza Pola - dwudziestoośmioletnia kobieta, realizująca się zawodowo i pisząca swoją debiutancką książkę. Jednak jedna noc, mdłości i pozytywny wynik testu ciążowego nagle burzą ich świat, sprawiając, że małżeństwo staje przed największym z wyborów w całym swoim życiu. 

Czułam ciepełko w sercu, kiedy czytałam o relacji głównych bohaterów. Kilka razy westchnęłam nad przejawami ich miłości, bo w moim otoczeniu wiele złego dzieje się w związkach po kilku miesiącach od ceremonii zaślubin. Obydwie postacie nie były może oryginalnie wykreowane (coraz częściej znajduję w książkach osobę z aspiracjami do pisania powieści), ale w bohaterce odnalazłam kawałek siebie i to jest istotne, zwłaszcza że przeżywamy zupełnie inne życie i mamy zupełnie inną orientację. 
Niesamowicie zaskoczyła mnie postać babci Jakuba. Kobieta kojarzy się mi z babcią mojej partnerki, babcie są nawet w tym samym wieku. Ta postać, według mnie, została najlepiej wykreowana. Autorka pokazała, że istnieją takie babinki, które do końca chcą być samodzielne, niszcząc stereotyp o ich gburowatości i niechęci do młodych. 

Problematyka była w tej książce aż nazbyt na czasie. Ciąża, dziecko zagrożone ciężką chorobą, problem katoli w Polsce, a także brak porozumienia się z podobno najważniejszą kobietą w naszym życiu - z matką... Magdalena Majcher rzeczywiście wiedziała, co robi. Po sposobie, w jakim przedstawiła katoli (proszę nie mylić z katolikami, z ludźmi, których można do serca tulić wiecznie), zauważyłam, że sama autorka bardzo dużo emocji przelała w sceny opowiadające o bzdurach, które rozwalają rodziny, co doświadczyłam w pewnym sensie na swojej skórze. Czułam strach bohaterki, taki realny strach. Byłam z bohaterami u psychologa, byłam na badaniu ginekologicznym i byłam podczas pierwszych ruchów dzieciątka Poli. 
Byłam z Polą i Jakubem u matki kobiety, zastanawiając się, dlaczego zaślepienie dotyka tak wiele rodzin. Pocieszyłam się, że nie jestem wyjątkiem, że więzi czasami nie są, bo być powinny. Ich nie ma, bo każdy patrzy tylko na siebie, a jedna osoba nic nie zmieni. 
To życie zmienia. 

Język jest przystępny. Nie ma w nim za dużo ozdobników, nie powiewa od niego zatęchłymi cytatami. Jest oryginalnie zwyczajny, co dla mnie jest komplementem. Sztuką pisania obyczajów jest bowiem połączenie zrozumiałego i poprawnego języka z elektryzującą mózg treścią. Taką, która zaskoczy w odpowiednim czasie. Majcher sprawiła, że prąd mnie kopnął. W myśli.
I pocieszyła, a to w tym okresie jest dla mnie świetnym prezentem.

Magdalena Majcher bawiła się moimi emocjami, pokazując, że umie stworzyć niezwykle dobrą fabułę. Nie jest najlepsza na świecie, nie powaliła mnie, bo treść nie była aż tak dynamiczna, aczkolwiek wystarczyła, bym z radością wcieliła się w obserwatora życia postaci książki. Polecam tę książkę wsszystkim kobietom, bez względu na orientację i sytuację życiową. Jeżeli nie zainteresuje was to, co czuje kobieta podczas ciąży, lektura na pewno zaprezentuje wam inne wątki, w które łatwo się wciągniecie. A może zainteresuje was zabieg pisania powieści w powieści? 
Polecam, luty będzie dobrym miesiącem na tę powieść. 

Za egzemplarz dziękuję autorce,
ta wygrana w jednym konkursie zrobiła mi dzień


Komentarze

  1. Czytałam o tej książce już i zaciekawiła mnie wtedy. Teraz po Twojej recenzji jestem jeszczez bardziej na tak. Tylko kurde... za dużo czeka na parapecie. :(
    Pozdrawiam
    http://podrugiejstronieokladki6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja niezwykle ciekawa. Może się skuszę na przeczytanie tej książki. :D

    WWW.PIANKAOFSTYLE.PL-KLIK!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam o tej książce i bardzo chcę ją przeczytać :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Agaa
    ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz