[SOCIETY] O tym, jak POKEMON GO zachęca mnie do ruszenia tyłka

Pokemony od bodajże miesiąca sprawiły, że nawet mój brat, którego tutaj pozdrawiam, zrezygnował z CS'a, LoLa i innych takich ulubionych gier. Dziwiłam się temu do wczoraj, kiedy w końcu nie miałam dwóch psów ze sobą na spacerze i nie musiałam się spieszyć, tylko na spokojnie poznałam moje miasto. Caaaałe centrum i w końcu - po czterech miesiącach mieszkania - weszłam do parku. 
Zachwycił mnie.



Przede wszystkim wszem wobec i nam wszystkim oświadczam, że jestem fanką pokemonów od momentu, kiedy miałam pierwszy raz z nimi styczność. Było to chyba... w wieku czterech lat, kiedy w chipsach kapsle były  na porządku dziennym. Nie, jeszcze nie te metalowe, a plastikowe, odblaskowe. Pamiętam, że miałam Asha i Zespół R na nich, a także Pikachu i Raichu i wszyscy mi ich zazdrościli tak bardzo, że mówiłam mamę, by je schować w jakiejś zamkniętej szafce, bo mi mendy ukradną. Uwielbiam Eevee i jej ewolucję - Espeon i Umbreon. Mam nawet kilka pluszaków, oczywiście moje kapsle i kilka kart. 

Uwierzcie, chciałam tego kupić o wiele więcej, ale kiedy mogłam, pokemony przestały być modne. Nie czułam więc większej potrzeby, niż proste odświeżanie tematu. A skoro już przy tym jesteśmy - bardzo dawno temu był pewien film pokemon, który skupiał się nie na trenerach, ale na pokemonach. Za Chiny nie mogę go znaleźć i strasznie mnie to wkurza, bo go uwielbiałam. To już była ta nowsza seria, jeszcze ze starymi bohaterami w całości, ale były nowe pokemony, jak ten typu roślinnego, należącego do Asha - Chikorita. 

A teraz - mamy szał. Większość ludzi nie jest w stanie się temu oprzeć, a jak chcą, to według mnie nie wiedzą, co tracą. Pokemony lubiła absolutna większość. Dziwię się tym, którzy autentycznie pałali do tego miłością, a teraz omijają temat bez słowa. Ja ściągnęłam przed polską wersją. Przecież to możliwość bycia trenerem, której normalna rzeczywistość nigdy nam nie da! Halo, fantaści!
Z taką myślą wczoraj własnie ruszyłam na łowy. Szłam przez skierniewicki park, z plecakiem z kotem z Cheshire i butelką coli. Znalazłam kilkanaście pokemonów, wykluły mi się dwa jajeczka i znalazłam bajeczne miejsce w parku, do którego w najbliższym czasie zabiorę moją lubą. I chociaż nienawidzę chodzić, to w tamtym momencie bawiłam się świetnie. IDĄC. 


Przecież nienawidzę ruchu! Ruch sprawia, że mam zły humor i zadyszkę. Czuję się grubsza niż jestem w rzeczywistości. Chcę siąść wszędzie, byle tylko na chwilę odpocząć. Przy pokemonach zaś jedyne co chcę, to iść szybciej, by jajeczka się wykluły... jakkolwiek to brzmi!
Pokemony to klasyka i możemy się z tym nie zgadzać, ale to one opanowały świat te dziesięć, piętnaście lat temu. Teraz znów mamy falę. 
I kilka powodów, by jej ulec. 

1. Ruch, ruch, ruch
Jestem osobą, która ma wręcz za dużo problemów z kręgosłupem i doskonale zdaję sobie sprawę, że przy pracy pisarskiej powinnam się ruszać jak tylko mogę i kiedy mogę. Jednak po kilku latach rehabilitacji i wizyt w szpitalu mam ochotę jedynie na pozginanie się przed spaniem. To człowieka dołuje, że musi, chociaż nie lubi. A co, jeżeli spróbujemy się zmotywować grą, w którą się gra poza domem? Super pomysł! Trzeba tylko ściągnąć apkę i wyjść po spacerze z psami, bo z dwoma prawie straciłam telefon. 
Więc jeżeli dokucza ci kręgosłup, a nie chce ci się ćwiczyć, by wzmocnić mięśnie, wyjdź na dwór ze znajomymi i idź te dwa, pięć, a może nawet dziesięć kilometrów. Wbijesz kilka leveli, a przy okazji podreperujesz zdrowie. Głupio brzmi? Uwierzcie, dla kogoś, kto nienawidzi, a musi, to wyjście idealne. 

2. Odświeżamy wspomnienia!
Uwielbiam być dzieckiem. Nadal udaję, że nim jestem, a skoro tak, to cieszy mnie fakt, że dzieciństwo samo do mnie przyszło. Prócz pokemonów najbardziej lubiłam Króla Szamanów, trochę mniej Yu-Gi-Oh. Przez grę wyciągnęłam wszystkie moje kapsle, odświeżyłam znajomość pokeświata i ewolucji moich ulubieńców.
Mega.
Szkoda tylko, że nie było tego, kiedy faktycznie człowiek miał czas i mógł biegać po ulicy, nie patrząc na to, co powinien zrobić. 

3. Fajnie jest wykluwać jajka
Bez podtekstów!
Po prostu to emocjonujące. Dla mnie, dla was być nie musi. Zwłaszcza, kiedy wiecie, że jesteście blisko, jeszcze kilka, kilkanaście kroków i wasze jajeczka zmienią się w pokemony, który znalezienie może być ciężkie. No i w dwukilometrowym jajku może czaić się  Pikachu!

4. Poznałam moje nowe miasto w jakiejś tam części. 
Fajnie mieć w końcu czas na przejście się po parku. To chyba najładniejsza część Skierniewic. Zadbana, zielona, z szerokimi ścieżkami dla rowerzystów i matek z wózkami. Z rzeźbami, placem zabaw i mostem, na którym ludzie od kilku lat przyczepiają na znak miłości. Szczerze? Aż sama mam ochotę coś takiego umieścić podczas następnej wizyty




Komentarze

  1. Ja kocham pokemony i sam z chęcią bym zagrał - jednak los skazał mnie na męczarnie z windows phone gdzie pokemonow tam nie ma

    obserwuje
    http://tutajjestem-lekkomyslny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba ci chodzi o Pokemony - Liga Johto. Również od malutkości jestem fanką serialu i przy okazji, kiedy wyszła gra, zaczęłam z siostrą oglądać od 1 sezonu. Gra to strzał w dziesiątkę,ale zauważyłam, że przy każdej aktualizacji na starszych modelach strasznie laguje.. :/

    zapraszam do siebie KLIK

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz