[PISANIE] Jaki z ciebie pisarz, nadąsany snobie?

Ostatnio, jeżeli chodzi o literaturę, drażni mnie podejście osób piszących do samych siebie i ich absolutna pewność, że są zajebiści. 
Od razu wam powiem, że gówno
z tego i gówno prawda - na ziemi są setki i tysiące pisarzy i zdecydowana większość jest bardziej mega 
i bardziej cool. Od was, ode mnie, od zawsze.

Tęsknię do czasów, 
w których nie żyłam. Do płacenia za wieczorki autorskie, do autentycznej, pisarskiej pracy, za którą dostanę pieniądze. Do chwili, w której jeszcze żyła krytyka literacka i miażdżyła ludzi tak, że rzeczywiście przestawali pisać wielkie bzdury.


Ale to było kiedyś. Biorąc pod uwagę myśl XXI wieku, że wszyscy jesteśmy równi oraz umiemy pisać i czytać, każdy z nas może być "genialnym tfurcą i pisażem'. Nie może. Po raz kolejny próbuję uświadomić moich czytelników, że po pierwsze pisanie nie jest najważniejszą dziedziną sztuki i nie musisz to robić jak setka innych Kowalskich, skoro tego nie czujesz. Po drugie: drobna sytuacja z autopsji. Próbuję nauczyć się śpiewać. Ot tak, bo zawsze chciałam, bo słucham muzyki, bo wiele osób śpiewa. Uczę się, owszem, na utworach zazwyczaj męskich, bo łatwiej mi wpasować się głosowo. Robię to dla siebie, śpiewam tylko przy Ann lub kiedy jestem sama z moim małym zoo. Nie śmiem zaśpiewać tego przed publicznością, bo kiedy, bardzo dawno temu, próbowałam, zostałam zmieszana z glebą. Nie umiesz i tyle - usłyszałam - Trzeba do śpiewania mieć chociaż procentowe predyspozycje. TY NIE MASZ ŻADNYCH. 

I teraz sobie śpiewam, ale sama w domu. Nie próbuję tego wciskać publice, która po prostu to wyśmieje nie dlatego, że jest zazdrosna - tylko dlatego, że fatalnie to robię. I nie przejmuję się tym zbytnio, bo najlepiej wychodzi mi gotowanie, robienie genialnych muffinek z niespodzianką, jak mówi moja kobieta i pisanie felietonów, które miesięcznie czyta około trzydziestu tysięcy osób łącznie na każdej stronie, na jakiej się udzielam. 


Pisanie nie jest dla mnie hobby, natchnieniem, bo czytam książki i chcę być jak autorzy. Jest dla mnie przede wszystkim pracą i pozwala mi przestać być jedną wielką ludzką dysfunkcją. Dlatego robię to codziennie, walczę o przetrwanie, piszę i czytam, by mieć o czym wam opowiadać. Zakuwam trudne książki, wystawiam je wam w zupełnie innej, lajtowej formie, co zresztą niedługo zobaczycie na Spisku Pisarzy. 
A potem przeprowadzam wywiad, ja czy A., i dowiadujemy się, że są autorzy, którzy generalnie uważają się za alfę i omegę. I dzieje się tak coraz częściej, ich słowa, ich odpowiedzi, to piękne, wymalowane ego. JESTEM PISARZEM, WYDAŁAM JEDNĄ, TRZY KSIĄŻKI, MAM WIĘKSZE POJĘCIE O PISANIU NIŻ TY. I ci to udowodnię. Zauważyłam podczas takich... wywiadzików, że ludzie mają cię wtedy za nic. Naprawdę według nich jesteś tylko dwudziestoletnią na oko blogereczką, która zachwyca się twoją książką, a ty sobie robisz na tym dobrze. I odwrotnie - bo to może być felieton, opowiadanie, szort, trylogia. Jak wielu z was podczas wywiadów, jakichkolwiek, czuło, że w pewnym sensie się wywyższa? 

Na pewno każdy. 
Ale przecież to twój wywiad, osoba przeprowadzająca nie powie ci, że czuje się źle. Że wie więcej od ciebie, bo to, to i to. Że ma pojęcie o pisaniu, bo ma umowę na trylogię, bo wydała tomik wierszy, co się ogólnie nie staje, że jej pierwsza książka sprzedała się w naprawdę dużym nakładzie jak na możliwości pseudowydawnictwa. A ty się pomylisz w pewnej kwestii, ktoś się pośmieje i z wrednością puści taki wywiad bez poprawki, bo ty wiesz najlepiej. Nie można podchodzić o siebie jak do literackiego bożka, bo teraz wszyscy piszą. 
A ty nie jesteś wcale taki wyjątkowy, zwłaszcza jeżeli zaczynasz. A nawet wtedy, kiedy masz już na koncie jakieś publikacje, bo osoba za szklanym ekranem, na drugim końcu stołu czy fotela może mieć większe. 
Inną sprawą są wywiady z osoba, które trzeba przeprowadzić, bo promuje się ich książkę, ale książka ta jest bardzo zła i bardzo niedopracowana. To jest tragedia, ponieważ jedyne pytanie, jakie mi się nasuwa podczas przygotowania, to: Jesteś jeszcze bardziej gorsza w życiu, że przerzuciłaś_eś się na pisanie książek? Naprawdę i tu w tym momencie nie chodzi o złośliwość, ale o czystą rozpacz. 


Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo pisarz nie może być snobem. Ale najpierw, żeby być pisarzem, człowiek powinien mieć procentową wiedzę o literaturze klasycznej, współczesnej, powinien znać gatunek, w którym siedzi, powinien wiedzieć, co się sprzedaje, jakie są nowości, jaka jest konkurencja i dlaczego trzeba być miłym obserwatorem, a nie snobem. I kiedy piszesz o karierze prozatorskiej, pamiętaj, że trzeba ją mieć, a nie ją sobie wymyślać. 
Wywiady to fajna rzecz i lubię je przeprowadzać, natomiast jest to jeszcze bardziej przyjemniejsze z ludźmi, którzy nie chcą za wszelką cenę, bez znajomości mojej osoby, udowodnić żem tępak i zwykła blogerka, bez znajomości tego, czym jest książka i pisanie. 

Mamuśko, jak dawno nie pisałam, ale to wszystko przez zlecenia i inne felietony. Aż zapomniałam, że można pisać prozę i idzie mi to bardzo opornie, niemniej jednak u nas wszystko w porządku. Po tym tygodniu chciałam dla was przygotować mały home tour, ale na razie nic więcej nie powiem ;). 
A jak u was wakacje i literatura; i wy sami? 

Angela&Anna


Komentarze

  1. No, bardzo się zgadzam. Ja po wydaniu książki chyba bym się zapadła pod ziemię i nie udzielała żadnych wywiadów z obawy przed zbłazem. Bo co ja wiem. Całe nic. A niektórym ego rośnie pod sufit

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisarz, nawet ten sławny, nie powinien uważać się za bóstwo. To prowadzi prostą drogą do obniżenia lotów. Na zasadzie "i tak kupią i będę chwalić, bo to JA napisałam". Niestety potykam się o to zjawisko na każdym kroku. Dwie, trzy dobre książki, a potem regres zamiast rozwoju, jakby przestało zależeć na jakości. Tylko że jeszcze nigdy nie spotkałam się na żywo z tym, żeby ilość przeszła w jakość. Ani skokiem, ani z prędkością ślimaka z chorym narządem ruchu.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, autorzy traktują często dzieła swoje jak dzieci - a jak się powie złe słowo o dziecku, to mamusia gębusię obije. Że książka korektą nie tknięta? Przecież ważna jest treść, nie forma! Że nie da się czytać, bo bełkot? Nie rozumiesz, nie znasz się, nie czytasz ze zrozumieniem! Jak napisał ostatnio jeden z autorów - patologiaaa!!!!!!!!!! (W oryginale wykrzykników było więcej)
    Mnie by się nie chciało takich stresów przeżywać. Ja psobie poprzestanę na recenzjach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety apropos tych bożków, coraz częściej niestety zauważam, że wiele osób kupuje czy wypożycza daną książkę nie ze względu na jej fabułę, jakość, ale nazwisko takiego bożka literackiego. Zresztą, kiedyś natknęłam się (zresztą nie wiem czy nie na Spisku) na artykuł, mówiący, że aby teraz wybić się jako ,,pisarz'', najpierw trzeba sobie wyrobić właśnie tą markę, nazwisko, bo wielu wydawców woli starych wyjadaczy aniżeli debiutantów, którzy może mają coś innego, ciekawszego do zaoferowania, ale nie są jeszcze znani. Co za tym idzie, jeśli jest jakiś znany pisarz: załóżmy pan X, to ten pan X nawet jak stworzy coś kompletnie nieciekawego, ma większe szanse na bycie wypromowanym w przeciwieństwie do kogoś nowego i może z łatwością obronić fakt, że książka mu nie wyszła. Ogółem panuje taka tendencja, że jest sobie autor, jego pierwsze książki są świetne, po czym z różnych powodów są coraz gorsze. Rzadko kiedy zauważam coś odwrotnego, ale to tylko moje zdanie, nikt nie musi się z nim zgadzać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tekst przeczytałam, ale zupełnie się z nim nie zgadzam. Być może własnie zyskuję wroga, ale ten wpis, jest w moim przekonaniu pozbawiony większej wartości, co więcej - postrzegam go jako sposób na pochwalenie się swoimi osiągnięciami literackimi, nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry tekst :)
    A gif z zegarkiem - bolesny, ale cholernie prawdziwy ;)
    Zajmuję się pisaniem zawodowo i z każdym dniem czuję, że znam się na tym coraz mniej...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zauważyłam dziwna przypadłość - im autor bardziej popularny, tym lepszy w komunikacji z czytelnikiem. Z kolei debiutant, który wydał gniota w vanity potrafi robić z siebie Sienkiewicza z Mickiewiczem w jednym, a spróbuj takiemu zwrócić uwagę - zwykłą, że historia Ci nie leży, to nie dość, że napuści na ciebie stado fanów, to jeszcze na zakończenie Cię obrazi, bo jak to tak mogłeś mieć swoje zdanie? Tak nie podając o zgodę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz