[PISANIE] Moje krótkie, patologiczne myśli. Drabble #1

Co ma patologia do pisania, o tym mogliście poczytać w felietonie na Spisku (P)isarzy [ostatnio wielokrotne mijanie się z nazewnictwem spowodowały, że drugi człon nazwy będzie pisany z dużej litery, sou, przyzwyczajajmy się]. Dziś ma na myśli moją ulubioną patologię, kiedy z jednego zdania rodzi się metaforyczna historia na kilkudziesięciu słowach. No, w porywach do chyba kilku kartek; zależy od interlinii. 
Z góry przepraszam, jeżeli post będzie mało czytelny. Kilka dni przed matury dopadł mnie mój ból kręgosłupa, który każe mi co dwie godziny kłaść się spać, ale poza tym, jakby kto pytał, jestem nastawiona pozytywnie. Jeżeli się nie uda - witaj, poprawko z matematyki!

Na samym początku powiem wam, że nienawidzę pisać powieści. Nienawidzę robić tego w pojedynkę, bo po pewnym czasie mam wrażenie, że postacie mi umierają. Trzymam ich w dłoniach, a oni, bezczelnie, sobie znikają. Szlag mnie wtedy trafia niesamowity. Lila_róż miała podobnie, z tym że zdążyłam przed kapitulacją moich bohów. 
Od dziecka wolałam krótkie formy, nawet te bardziej publicystyczne, chociaż przez myśl mi nie przeszło, że nadawałabym się na dziennikarza. Zaczęłam więc krążyć między siecią, a moimi opowiadaniami, których w ciągu pięciu lat namnożyłam niesamowitą ilość. Tak, tak jak myślicie - większość musiałam wyrzucić ze względu na infantylność, słaby język, denny pomysł, nudne wykonanie. W pewnej chwili zaś odkryłam drabble, a zaraz po nich nieodłączne szorty i longary. Sama nie pamiętam już, jak trafiłam na fp Drabble na Niedzielę. To miejsce, w którym co tydzień (teraz trochę rzadziej) można wystąpić ze swoim tekstem dla większej publiczności. Ma ISSN, więc tym bardziej uważam, że warto, bo takie wystąpienie możecie spokojnie traktować jako debiut prasowy.


No ale, najpierw podam najważniejsze informacje. Czym są drabble?
Drabble to inaczej stusłówka - tekst, w którym treść musi się zawierać w stu słowach. W zależności od kaprysu możemy dodać do nich tytuł lub liczyć go jako oddzielne dwa, trzy słowa. Drabble nie mogą mieć więc ani 99 słów ani 101. Równe sto - czad, prawda? Biorąc pod uwagę, że w wordzie, font Times'a 12stki, interlinia 1, sto słów to...w porywach osiem linijek. Drabbli może być całe mnóstwo; jego odmiany to przykładowo tekst o 200 słowach, który nazywa się drubble. Możemy też skrócić drabbla o głowę... ekhem, o połowę treści i przy 50 słowach nazwać go dribble. Ale w to się jeszcze nie bawiłam, niemniej jednak, po maturach, zamierzam wrócić do wszystkich przerwanych tekstów. I być może uda mi się pokazać wam logicznego, ciekawego dribbla.
Okey, a jak go w ogóle napisać? Jeżeli chodzi o wszystkie krótkie teksty, zwłaszcza o ten wyżej wymieniony, ja znalazłam na nie taki sposób: zasiadam przed pustą librą, patrzę na nią, potem patrzę na okno albo na kanarki i myślę. Szukam patologicznej myśli, która będzie miała ukryte dno. Szukam czegoś, co mogłoby mi dać dwa obrazy. Obrazy te powinny się przenikać. Ostatnie słowa, według mnie, w drabblach powinny zaskoczyć czytelnika. Autor powinien poprowadzić czytelnika przez historię zebraną na dwóch, trzech linijkach, mocną historię, a następnie spróbować go zaskoczyć. W takich zadaniach nieobca powinna nam być gra słów, a język polski jest niesamowicie elastyczny i wręcz przystosowany do zabawy znaczeniami.

No ale głos mi podpowiedział, żebym zasiadła przed librą i stworzyła coś na kształt takiego tekstu. Rzeczywiście, sto słów na kartce to przecież piekielnie mało! Nie ma miejsca na opis, na rozbudowaną scenkę sytuacyjną... jak to pisać? Nie chciałam jednak zaglądać  w inne prace, żeby czasem niczego nie zepsuć. Po godzinie, w porywach do trzech, powstał mój pierwszy stusłówek. Właściwie powstał w ciągu trzydziestu minut, cudem trafiając w 106 słów, ale właśnie tych 6 słów musiałam się pozbyć. I tu zaczęły się schody. Kombinowanie. Szał i nerwica, ale w końcu się udał. Wysłałam więc tekst, którego motywem były procenty, nie tylko matematyczne i z radością dowiedziałam się kilka dni później, że tekst został przyjęty. Czad. Wyglądał on mniej więcej tak:


I szczerze mówiąc - aktualnie mnie nie powala, ale przemilczmy tę kwestię!
Niemniej jednak, moja patologiczną myślą było zestawienie obrazu kobiet z obrazem butelek z alkoholem (nie zabijajcie mnie za uprzedmiotawianie kobiet!~). To był mój pierwszy pomysł, który nie wpada do mnie tak często na kawę. Inne moje utwory były trochę bardziej absurdalne, niepokojące. Dziwne. No właśnie - patologiczne. Drabble według mnie pozwalają na wyrzucenie z siebie swoich demonów. Ustabilizują cię od środka, jeżeli wytężysz mózg i rzeczywiście poskładasz na kilku zdaniach swoją historię. Drabble są dla mnie podobne do fraszek - kilka słów musi głosić prawdę o świecie; może to robić groteskowo, trochę na swój creepy sposób, ale autor piszący stusłówka powinien pamiętać o zaskoczeniu odbiorcy. 
Spytałam moją koleżankę po piórze, pisarkę, Hannę Greń, [zamieściłam post na fb i przywoływana pisarską telepatią, przybyła z odpowiedzią, of course] jak jej pisze się takie utwory. Dostałam równie zwięzłą i jednocześnie wyczerpującą informację, którą teraz wam zacytuję:

 Są dla mnie swego rodzaju odskocznią. Kiedy zaczynam się gubić i zapętlać w pisanej powieści, zabieram się za krótką formę, żeby zresetować umysł. Są też ćwiczeniem dyscypliny, uczą zwięzłości słowa. Lubię się nadmiernie rozpisywać, a one pozwalają mi z tym walczyć. Dodam do tego jeszcze moje często absurdalne poczuci humoru, które wykorzystuję przy puentach w drabblu lub szorcie.

Czyli mniej więcej myślimy podobnie. Polecam wam też (uwielbiam robić promocje innych!) powieści Hanny, bo jest to kawał dobrej lektury. Nie będę spoilerować, co autorka aktualnie pisze, bo nie jestem pewna, czy mi wolno, ale bardzo chciałabym to już przeczytać. Natomiast jeżeli kochacie kryminały - zapraszam was na stronę wydawnictwa Replika. do zapoznania się z jej tekstami. 

PS. Szortal na wynos opublikował mój tekst Przebacz zimie, na który was zapraszam - strona 52










Komentarze

  1. Twoje porównanie kobiety do butelki mnie przeraziło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uprzedmiotowienie, wszędzie uprzedmiotowienie >.>

      Usuń
  2. haha nieźle dobry tytuł posta do jego całości haha
    nie czytałam żadnej powieści Hanny, ale no cóż.. może czas zacząć :p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję, zostałaś nominowana do LBA :) Wpadaj do mnie po pytania i daj znać,bo chcę poznać Twoje odpowiedzi! Pozdrawiam http://dziewczynawelcome.blogspot.com/2016/05/liebster-blog-award-5.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry Angelino,

    Cieszę się, że na Ciebie trafiłam. Twój tekst jest mądry, poprawny ortograficznie, zaskakujący i niosący ze sobą wiedzę. Bardzo Ci za niego dziękuję i zastanawiam się czy widzisz >> Drabble jako formę jednego postu w tygodniu na blogu?

    Z serdecznymi pozdrowieniami
    oraz radością, że istnieją ludzie, którzy piszą z sensem,

    Dominika Rzepka
    www.sergouda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa odnośnie moich tekstów :)

      jeżeli chodzi o formę postu jako drabble jeden raz w tygodniu - jak najbardziej tak, ale przyznam, że jest to niezwykle ciężka forma. wszystko oczywiście zależy od tematu, jaki sobie obierzemy.
      niemniej jednak jest to zdecydowana nowość w tworzeniu takich wpisów :)

      również cię pozdrawiam radośnie :)

      Usuń
  5. Nigdy nie słyszałam o takiej formie. Dziękuję, że mi ją przybliżyłaś, szczególnie, iż podobnie jak ty staram się coś napisać, ale nie zawsze idzie mi dobrze. To rzeczywiście może być ciekawą odskocznią od długich form wypowiedzi. Także dzięki wielkie ;)
    Pozdrawiam!

    tysiac-zyc-czytelnika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz