[LGBT] Irytacja w homo związku?


Chwilowa odskocznia od literatury, bo bardzo boli mnie głowa, gdy patrzę na literki - wszelakie. Wysłałam swoją powieść do wydawnictw i teraz jedynie, co chcę wiązać z pisaniem i czytaniem do matury, to codzienne, a raczej cogodzinne patrzenie na pocztę. Ale nie martwcie się - jeszcze kilka postów o pisarstwie mam rozplanowanych!

Dziś zaś pogderam wam o tym, co nas irytuje u kobiet, a czego nie do końca znajdziemy w związkach hetero. Ot, taki pościk wam zapodam, chociaż wiem, że mówiłam, iż podobnych nie będzie. Ale biorąc pod uwagę, że mam ostatni tydzień do matury, postanowiłam się zrelaksować i opowiedzieć wam trochę o tym, co nas jednocześnie różni i sprawia, że mamy ochotę rzucić się na siebie z pazurami.

Uwierzcie, jest naprawdę ogrom takich rzeczy i sama się zastanawiam, jak my ze sobą wytrzymujemy, zwłaszcza właśnie w okresach wzmożonej, kobiecej agresji.

1. Sprzątanie i... tworzenie bałaganu


Ann ma taką chorą (pewnie oberwę za to słowo) przypadłość, że musi mieć wszystko posprzątane, ogarnięte. Codziennie - najczęściej rano i wieczorem. Ja jednak preferuję chaos i bałagan absolutnie mi nie przeszkadza. Ba, jestem w stanie w ciągu ośmiu godzin swoim nieporządkiem wytrącić ją z równowagi. Pewnego dnia na przykład, kiedy zostałam u niej na tydzień w czasie ferii, a akurat wtedy musiała iść do nowej roboty, obraziła się na mnie śmiertelnie. Właśnie przez wszechobecny bajzel, ale nie był on wyłącznie moją winą! Fuzja też miała sporo od siebie do powiedzenia...
Dostałam karteczkę, z której wynikało, że jak łaskawie się nie poprawię, to ona nie wie, czy ze mną wytrzyma - zabrzmiało groźne? No, niestety tak, dlatego już teraz mentalnie się przygotowuję, że po przeprowadzce czeka mnie nauka... sprzątania!

2. Feminizm i... mniejszy feminizm

Ja zaś mam obsesję na punkcie feminizmu. To znaczy nie tak nienormalną, jak niektóre kobiety w dzisiejszych czasach się szczycą, ale tą prawdziwą, według której kobieta ma prawo żyć na takim samym poziomie jak facet. Jest to dla mnie szczególnie ważne, bo w naszym związku statystycznie obydwie będziemy zarabiać mniej niż mężczyzna i z doświadczenia wiem, że to niestety bardzo prawdopodobne. Jeżeli chodzi o irytację zaś, najbardziej nie lubię makijażu. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam patrzeć jak moja kobieta robi sobie makijaż, ale irytuje mnie fakt, że nie wyjdzie z domu bez niego. A przecież dla mnie zawsze będzie śliczna, urocza, nieważne co na siebie nałoży. Drażni mnie też moja myśl o tym, że być może robi to, by się komuś przypodobać. O, to mnie ostatnio doprowadza do pasji. Pomysł, że jak to, mi się podoba, a innym też musi? Czy makijaż to jest coś na zasadzie zakładania soczewek? Bez nich nie pójdziesz, bo wpadniesz pod samochód? Nie potrafię tego zrozumieć. Ja się nigdy nie malowałam, nie kręci mnie to, a jak jeszcze mają patrzeć, to podziękuję. Anę zaś irytuje to, że ja nie jestem w stanie zrozumieć jej i popędzam, krzyczę, walę głową o ścianę. A przecież ona musi!
Na to jeszcze nie wymyśliłam sposobu - może wy będziecie mieć na to pomysł?

3. Szafa pęka, ale nie ma w co się ubrać

Problem dotyczy tylko mojej połówki - zazwyczaj wtedy muszę się zmieniać w projektanta i dobierać jej bluzki i bluzeczki. Lubię to robić, jednak kiedy zaczyna poważnie grymasić... mam wrażenie, że lepiej by było, jakby poszła bez niczego. Dobieranie Ann ciuchów jest naprawdę... ciężkim orzechem do zgryzienia. Przykładowo, jeżeli chodzi o ślub i wesele jej kuzynki, próbuję już teraz znaleźć strój, chociaż do sierpnia mamy kawałek czasu i chyba trzy wypłaty. Wolałam jednak o tym pomyśleć zawczasu - wyszło mi na to, że dopiero po trzech tygodniach znalazłam sukienkę, która jej się w miarę podobała. Teoretycznie wiem, że lubi odkryte plecy (ma naprawdę seksowne plecy...:v), koronkę, suknie do ziemi. Praktycznie... wychodzi to źle, zupełnie inaczej. Raz mi wypomniała, że bardziej szukam rzeczy pod mój gust. A ja pomyślałam: wut te fak? Głównie pod te wyżej wymienione opcje!

4. Okres w tym samym momencie

O, mój Boże, jeżeli nie przeżyliście tego momentu u swoich kobiet_przyjaciółek_znajomych, to znaczy, że jeszcze zostaniecie normalni. Homoseksualistki mają to do siebie, że w czasie okresu, u nas to głównie czas przedmiesiączkowy, są w stanie nawzajem się pozabijać. Ot, kłótnie o wszystko - foch, że nie zadzwoniła dwie minuty wcześniej, nerwica, że nie ma ochoty na słuchanie sto razy tych samych rzeczy, problem, że w ogóle nie pyta i brzydko się wyraża. Na okres zwalamy 80% naszych sporów, bo zawsze dzieją się one w tym okresie. Aktualnie ja daję niezłe popisy. W sobotę miałam napad śmiechu, pomieszany z zawodzeniem i płaczem. Fajnie, prawda?
Na okres jednak nie ma ratunku. Musiałabym chyba zjeść trzy rodzaje ciast, niezdrowe żarcie i dopełnić wszystko kilku(nastoma) gałkami lodów. Czekoladowych, of course.


5. Odmienne zdanie

Zazdroszczę facetom, że są w stanie nie wykłócać się o swoje racje z kobietą. Oni mają taki mechanizm chyba wbudowany, którego alarm informuje ich o tym, że to jałowa, syzyfowa robota człowieka głupiego. Ja jednak, wierząc w cudowną miłość, bardzo często dyskutuję z Ann. Na przykład na temat literatury, patrz. post niżej. To An pierwszy raz złożyła post, bo ja się zbulwersowałam zbyt dużą ilością, bądź co bądź, trafnych komentarzy [no niech jej będzie, kobiecym kobietom zawsze ustępuję]. Jednak człowieka irytuje, że można gadać, gadać i gadać, a twoja baba i tak wie swoje. Lepiej oczywiście. Jedyne wyjście z tej sytuacji?
Gadać o pogodzie, chociaż i to można przekształcić w metafizyczną gadkę o estetyce.

6. Intuicja i jej brak

Tak jak ja mam praktycznie wszystkie cechy męskie, tak Ann została pozbawiona kobiecej intuicji. Moja kobieta nie do końca rozumie zachowań niektórych osób, w tym mnie i jednej z babć i kiedy mówię jej, że powinna zrobić to i to, ona upiera się, aż dana osoba sama to powie... z tym, że kobiety wolą, jak się ktoś domyśla - w skrócie to znaczy coś w stylu: hej, zabiegasz o mnie. Mogę z tobą dalej żyć, tylko nie popełnij najgorszego błędu i nie przestań się domyślać 24/7. Ja zaś tego wymagam i to jest, na dłuższą metę straszne. Staram się jednak ignorować moje zapędy stricte kobiece - i mnie czasami zbyt przerażają...

A was, co irytuje w związku? Co irytowało u eks dziewczyn? ;)
Angela

ps. chciałabym wskazać, że w bocznym pasku widoczne jest już nasze logo, oficjalne, mam nadzieję, że wam się spodoba. wszelkie współprace można zgłaszać na mejl, który będzie podany w zakładce współpraca. szukamy także chętnych do wpisów gościnnych - zapraszamy wszystkich tych, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia światu.

Komentarze

  1. Fajny post
    Fajnie jest poczytac takie cos ;) pierwszy raz czytam cos w tym stylu
    ;)pozdrawiam
    Photopassionme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Droga Angie spieszę donieść, że nie masz racji. Żyję sobie w zdecydowanie heterycznym (a i niekiedy heretycznym związku) i niektóre problemy pojawiają się w "normalnych" (no przegięłam wiem) związkach: 1. jestem okropną, koszmarną, nieziemską bałaganiarą - ostatnia awantura z piorunami miała miejsce przedwczoraj (z groźbami rozstania włącznie),
    2. mój facet nie posiada "wyłącznika" o którym wspomniałaś - kłócimy się do upadłego i słyszy nas zdecydowanie całe miasto... okresu co prawda nie ma, ale marudny jest i drażliwy w pełnym zakresie... jedyne co to się nie czepia o makijaż (bo lubi jak się umaluję) bo już w sprawach "ubraniowych" często miewamy rozbieżne poglądy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam "te dni" z moją macochą w tym samym momencie - możn zwariować! :D
    Zapraszam na mojego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam porno. ;-;
    Powodzenia z książką życzę. I z maturą też.
    Nauka i sprzątanie to dwie straszne rzeczy. Też nie lubię sprzątać, ale mojej rodzinie przeszkadza bałagan.
    Malowanie pozostawiam innym. Mi wystarczy tusz, eye-liner, Ciebie i błyszczyk. Wiele do tego nie potrzebuję, ale bez tego nie wyjdę. Zazwyczaj.
    Sukienki też szukam, ale na wesele i (prawdopodobnie) na komunię.
    Dziewczyny nie mam. Chłopaka tym bardziej nie. :c
    Logo nie widzę, bo jestem na tele.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo,ja właśnie tak sprzątam,że robię większy syf niż był wcześniej.Zawsze wywalam wszystko na stół lub biurko i myję dopiero układam.Nie wiem dlaczego tak sprzątam...chyba już z przyzwyczajenia.Tylko to jest dziwne bo inni członkowie rodziny sprzątają inaczej.Robią zawsze tak:np.podnoszą kwiatka umywają miejsce..
    Ja:Wszystko ściągam i myję :)
    Ja się jeszcze nie maluję,młoda jestem :)
    Bardzo miło mi się czytało!Pozdrawiam,Daria

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie się to czyta ;) zdałam sobie sprawę z tego, że mam chyba więcej cech twojej drugiej połówki :D
    Przeczytałam parę postów i naprawdę miło poczytać taki blog ;) Życzę powodzenia w związku, a ja będę wpadać częściej ;)
    typicalgr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. To może dobrze, że nie jestem w związku. Awantury o bałagan byłyby codziennie :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz