[PISANIE] Inspiracja jest w nas, inspiracja jest w ludziach - Angela


POST #1
I już na dzień dobry zabrzmiało zbyt podniośle - ale właśnie taka jest prawda. Takie są fakty, każdy z nas może być swoją własną inspiracją. Nie dajcie sobie wmówić, że macie nudne życie! Nie dajcie sobie wmówić, że nie potraficie zmienić swojego losu.
Kiedyś żyła sobie mała dziewczynka, która ze wszystkich sił chciała być inna. Nie pragnęła zostać baletnicą, nie chciała malować, bo i tak jej nie wychodziło, ale zaczytywała się w książkach. I kiedy tak ślęczała co tydzień nad inną powieścią, doszła do wniosku, że może ma coś w sobie z takiego autora. Pisała wierszyki, o których szkoda jej gadać, a potem, już kilka lat minęło, stwierdziła, że coś nieteges z jej związkami z facetami.
Czytała o tym przecież historie, szukała motylów, które mogłaby włożyć do brzucha. Nic nie było, pocałunki nie pozostawały słodyczą, a ona tylko stała patrząc na kogoś, kogo nie jest w stanie poznać. Kogoś, z kim nie jest w stanie porozmawiać tak, jak tego oczekiwała.

A potem zjawiła się Ona i odwróciła los. Zburzyła mój pokój z kart i uratowała od drobnego szaleństwa. 

Ludzie mówią, że związki homoseksualne nie są normalnymi związkami - uprawiamy tylko dziki, zwierzęcy seks, obrzydliwy dla większości społeczeństwa. Ba, zwłaszcza dla tych fałszywie prawych i pobożnych ;) (co wy wyprawiacie w łóżku, moi drodzy, może i wam zarzucą  bycie zbereźnym?).
Ale to nieprawda. Jesteśmy jak najbardziej normalne, co można zauważyć w naszej historii. Mieszkamy, dzielimy się obowiązkami, od maja będziemy to robić regularnie, bo mamy zamieszkać na stałe. Płacimy rachunki, czytamy książki i piszemy. Ja gotuję, z każdą potrawą coraz bardziej uplastycznia mi się kulinarna wyobraźnia. Robię peelingi, niedługo otwieramy Atelier Literatek - będzie się działo. Jeszcze tylko suszarka, by robić susze wigilijne i owocowe mieszkanki na jesień i nie tylko.


A gdyby nie ona, to jak wyglądałoby moje życie? Pewnie tak samo, czas stracony przed komputerem, siedzenie i nic nierobienie ze swoim życiem. Fizyczne i intelektualne kalectwo. Nie wspomnę wam o fobii społecznej - podczas pierwszych literackich targów w kameralnym gronie przeżywałam katorgę. Miałam ochotę co pół minuty się rozpłakać, byłam czerwona i spocona, normalnie jak po jakimś maratonie. Nie patrzyłam na ludzi, uśmiechałam się idiotycznie, aż mi szczęka prawie w szwach puściła. Milczałam, a podczas gry w 5 sekund... no, możecie sobie wyobrazić, jak bardzo było mi źle, pomimo tego, że An siedziała ze mną na jednym krześle. 

Teraz, więcej niż rok później, jest o wiele lepiej. Kiedyś bałam się wyjść po bułkę do sklepu, dziś bez strachu jestem w stanie załatwić sprawę w urzędzie. Owszem, jeszcze trochę niepokoju w sobie mam, ale każdy zna ten stan. 

Co to wszystko ma do inspiracji, jeszcze literackiej? Ano dość sporo. Pisanie zaczyna się wtedy, kiedy mamy w sobie jakąś historię. Mówią, że pisarz powinien być dobrym obserwatorem, ale tak naprawdę powinien wpierw obserwować i zrozumieć siebie. Znaleźć w sobie mechanizmy, które kolejno odpowiadają za całe życie. Dojrzeć do myśli, że jest czegoś wart i że właśnie tego pragnie - tworzyć niebanalne historie; być kroplą awangardy w morzu wszystkiego, co już było napisane. Dzięki zmianom we własnym życiu i otoczeniu jesteśmy w stanie lepiej to wszystko pojąć. Nic nas nie zaskoczy, czy to krytyka, czy pochwała (zawsze mówię, że swoją wartość należy znać), czy człowiek, który nagle się na nas wypnie lub - co gorsza - wsadzi nam nóż w plecy. Ogarnąć życie, bazować na nim, tworzyć ludzi, których codziennie spotykasz na nowo. W końcu pamiętać i o swoim życiu, które nie jest i nigdy nie będzie nudne, chociaż wśród blogerów zapanowała moda na posty typu: nie łudź się, że jesteś fajny. 


My naprawdę jesteśmy spoko. 

Nasza inspiracja, nasze pragnienia. Kiedy byłam dzieckiem zawsze dużo fantazjowałam. Wymyślałam nowe światy, drążyłam moje marzenia i cele, bo byłam za mała, by je spełnić. Tworzyłam z nich bajki dla samej siebie, łudząc się, że kiedyś wyjdę z czterech ścian i zrobię to, o czym marzyłam. 

Udało się. 
Zaczęłam widzieć inspirację, kierowałam się własnym głosem, zaczęłam być inspiracją dla innych. Nie tylko w materii literatury; także dla tych, którzy się pogubili i szukają drogi. Dlaczego? Postawiłam życie na jedną kartę i kilka złych wyborów, a mogłoby mi się ono nie udać. 

Nadal się udaje. 
W pisaniu jest więc ważne poznanie siebie i tego, że jesteśmy warci tworzonej przez nas historii. Nie wierzę, że autor nie zamieścił swoich cech w bohaterach - to jest aż nazbyt irracjonalne. Każdy bohater, być może też antybohater w tekście staje się częścią tworzącego. Jest udziałem z jego fantazji, domysłów i planów.
Jeżeli nie bierzemy tych przykładów z siebie, to z kogo? Kogo znamy tak dobrze, ale nie wystarczająco? Oczywiście, że siebie. Dlatego ludzie umieją się potem z tymi postaciami utożsamiać. Nie kreujemy się na kogoś, kogo nigdy nie znaliśmy - każdy taki tekst wychodzi sztucznie i sama do tego doszłam, do tej myśli.

Trzeba sobie zaufać i gadać ze swoi_mi alter ego. Pomagają tworzyć dobrych, fikcyjnych ludzi, przypominają nam, że nasze życie pełne jest niesamowitych historii. Wystarczy je wydobyć i przekształcić.
W takim pierwszym poście zacznę od mojej ulubionej strony. VICE
Większość pewnie ją kojarzy - magazyn dla niepokornych, odrzuconych, wyoutowanych, dla tych, którzy kochają tą ciemniejszą stronę życia. Polecam wam takie oto fotoartykuły:







Angela. 

Komentarze

  1. post wręcz... przewspaniały *.* ja akceptuje jak najbardziej takie związki, bo dla mnie nieważne jest to jakiej orientacji ktoś jest. Ważne aby te osoby się kochały i tworzyły razem całość :) Zostaje na dłużej :) http://nieidealnaaa4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy, chociaż post był ździebko o innym wydźwięku... :P

      Usuń
  2. Problem większości ludzi polega na tym, że nie piszą o sobie, o rzeczach, na których się znają - bo sądzą, że to nudne, że ich życie nie jest pełne pościgów, wybuchów i diamentów, więc nikogo nie zaciekawi. A najciekawsze teksty dotyczą właśnie spraw pozornie prozaicznych. To świetnie, że uświadamiasz o tym czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio bardzo zasmuciły mnie posty, z którymi się stykałam - mamy granice, jesteśmy nudni, tacy sami, bo ziemia jest przepełniona innymi. Ale to nieprawda, tak jak mówisz - problem jest w nas, inspiracja i życie. My tak naprawdę jesteśmy swoim największym wrogiem, ale musimy to zmienić - Angela.

      Usuń
    2. Ludziom napokazują celebrytów, którzy co tydzień latają nago samolotem do dubaju z butelką szampana, i potem się dziwią, że szarzy obywatele uważają swoje życie za nieciekawe bo z powodu braku samolotu muszą stać w korkach.

      Usuń
  3. muszę przyznać, że w 100% się z Tobą zgadzam. Twój styl pisania jest intrygujący, ciekawy - a mało jest takich blogów. Wiem, że daleko zajdziesz pisząc, bo piszesz mądrze. Ludzie sięgneli dna, mam nadzieje że od tego dna się odbijemy i zaczniemy sięgać po rzeczy większego kalibru ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakże bliskie mi słowa. Utożsamiam się całkowicie. Dziękuję, że dane było mi to czytac :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko zaczyna się, zależy i kończy na nas. jeśli chcemy zmienić świat powinniśmy więc zacząć od siebie - ta myśl mi towarzyszyła przy twoim poście, co prawda liczba słów mnie przeraziła i myślałam że to kolejny post gdzie będę wyczekiwać konca. Tak nie było, pisz tak dalej :) bede wpadac :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tę piosenkę, jakiś czas temu chłopak mi ją pokazał i na stałe zagościła na mojej liście.
    Też mam taką fobie społeczną, ciężko mi się wybrać do urzędu, pocę się, ściskam druki tak, że potem wstyd je gdzieś podać komuś, na jakiś eventach jestem naburmuszona, bo nie potrafię korzystać z danych atrakcji, bardzo żałuję, że w tym roku na PGA znów się nie popisałam plus tak obtarły mnie buty, że myślałam, że pozagryzam ludzi. Z drugiej strony, pracuję z ludźmi, masą ludzi, jestem instruktorem, uczę ludzi, stoję na kasie czasami i summa summarum tu jakoś idzie, nawet staram się uśmiechac - chociaż dla mnie to nienaturalne uśmiechać się ot tak. Straszna sprawa. Podziwiam Cię, że udało Ci się trochę wyjść z tego, bo ja dalej posyłam mojego chłopaka tam gdzie mogę, jeśli już muszę coś załatwić sama to najpierw idę do mamy po konkretne instrukcje. Dwadzieścia cztery lata a zachowanie jak w przedszkolu, ale cóż, walczę z tym ;)
    Chociaż niektóre rzeczy dalej mam tylko w głowie i raczej nie wychlam się z nimi za bardzo ;D
    Ach, natchnęłam się teraz sama, czytając i komentując, ciekawe, czy uda mi się coś wyskrobać i poprawić w starych rozdziałach.
    Bardzo fajna notka, dużo rzeczy widzę swoich. Prawie jakbym czytała o sobie.
    Zazdraszczam bardzo mieszkania razem. W zasadzie ostatnio jestem na etapie zazdroszczenia mieszkania już na swoim, ale niestety muszę się jeszcze wstrzymać. Jeszcze trochę. I gratuluję tych wszystkich wspaniałych projektów. I też zazdroszczę, bo sama chciałabym mieć coś swojego, gdzie żadne rzeczy nie spowodują tego, że zostawię to w kącie jak kilka innych pomysłów.
    Pozdrawiam, T. (http://queenoftrolls.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz