Dziś trochę o demonach i o tym, jak bardzo lubią psuć człowiekowi mózg.
Samotność?
No niesamowite, powiedziałam nad
filiżanką czekolady do ekranu mojego komputera. Do pewnego, szklanego
człowieka, którego nigdy nie spotkałam. Był dziwny. Jakiś znajomy, przynajmniej
z gadki. Rzęził jak wszyscy w okresie wzmożonego przeziębienia i depresji. Nie
pokazał mi swojego zdjęcia, chociaż dobrze wiedziałam, że coś – ten teges –
takiego siedzi obok mnie w autobusie. Czułam oddech zza laptopa, a nawet zza
lustra!
Wiecie, co to było?
To mój przyjaciel demon.
Przyjaciel demon, o jednej twarzy, rodem z okładki męskiego magazynu Men's
Health. Powinnam być zachwycona, tym
razem pomyślałam sobie, parząc język z wrażenia. Powinnam być zachwycona, że
ktoś tak przystojny się we mnie zakochał i nie odstępuje na krok.
Ale nie mogłam. Nie umiałam? X
szeptał i dalej mówi mi do ucha wiele rzeczy. Wiele złych rzeczy. Mam wrażenie,
że tak bardzo nienawidzi świata, aż to uczucie wylewa się z niego – na mnie. Ma
język węża i swoimi słowami wije się wokół mojej duszy. X lubi mi dokuczać.
Dlaczego mój demon lubi mi dokuczać?
Dlaczego i twój nie daje ci spokoju?
Każdy z nas ma przynajmniej jednego, małego demona, o ładnej, kuszącej i
wspaniałej twarzy. Lśni sobie ona w słoneczku piekła, a ty czasami nawet nie
wiesz, w jak wielkie tarapaty wpadłaś_eś. Też słyszysz te dziwne głosy podczas
kłótni, prawda? Ganisz najbliższą ci osobę, chociaż serce kraje się przy tym na
kawałeczki. Próbujesz utrzymać złe słowa w głowie, ale one wypadają na
zewnątrz. A X cieszy się i śmieje, ładnie się śmieje. Z ciebie i ze mnie.
Sprawia, że przepraszam traci na
wartości szybciej niż sok owocowy w zepsutej lodówce. Wpadasz w wir i za każdym
razem, kiedy jest problem, a on do ciebie gada jak najęty, nie radzisz sobie z
tym potokiem i krzyczysz – a ludzie krzyku się boją. I uciekają. To jest
samotność. Siedzisz sam z X, w czterech ścianach, jak w więzieniu. Wszyscy są
na zewnątrz. Dlaczego nie można tak po prostu wyjść?
Może trzeba poznać demona? Szalony
pomysł, ale, według powiedzenia: Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze
bliżej, wydaje się aż nazbyt logiczny. Jak to jednak zrobić? Nie widać go
tak dobrze, jest jakby trochę zamazany, bo oczy wyobraźni mają dość sporą wadę.
Minusy, wiecie, te sprawy. Ale gdyby tak skupić wzrok... co uda nam się
zobaczyć?
Ja, po wielu latach dochodzę do
wniosku, że mój demon ma kilka razy pomnożone przez siebie alter ego. Jest
mężczyzną, jak wspomniałam wyżej, ładnym, przyzwoitym, bo z okładki. Uśmiecha
się do mnie, ale w uśmiechu tym nie ma nic ciekawego, wręcz przeciwnie –
człowiek drży, bo nie wie, czy czasem nie śmieje się z jego czynów i wygranych.
Lubi zaczepiać, ironizować, spłycać zwycięstwa każdego rodzaju. Jest
potworem, moim jedynym potworem, który wyrósł z opowieści o babokach i
czarownicach. No, na coś trzeba zrzucić winę.
I siedzi sobie, i nie może wyjść. Ja
nie mogę go wypędzić.
A tak mniej literacko – musimy to
zrobić. Te ciemne głosy w naszych wielkich, ludzkich głowach być może nigdy nie
przestaną jazgotać. Dobrze jest stanąć twarzą w twarz z takim małym,
przymusowym przyjacielem i spytać się go: po kie diabły mnie męczysz? Zazwyczaj
demony rodzą się z natłoku myśli – dążą więc do samotności człowieka, by go
pożreć, w całości.
Lubią samotność – mają wtedy nad nami największą kontrolę,
zdolność do czynienia drugiemu, co im jest miłe. Lubią samotność, bo im łatwiej
manewrować uczuciami, a nie ma ludzi supersilnych i supersłabych. Każdy
ma spust, który wyzwala skrywane cierpienie. I każdy cierpi, nieważne, jak
bardzo będzie się tego wypierał.
Zrozumieć ten natłok myśli,
wyprostować sploty szaleństwa – zatańczyć z demonem – to powinna być według
mnie myśl główna społeczeństwa. Krok po kroku, do przodu. A do tego cisza i
spokój, tylko nie gdzieś w samotniach. Wśród ludzi_a, których_ego się kocha. Każdy
ma na ziemi przynajmniej jedną taką istotę. Lubię w to wierzyć.
Wtedy mój demon przestaje być taki
hop do przodu.
Nasze najgorsze demony siedzą w naszej głowie. Jest dobrze, pomału kroczymy do przodu, aż tu nagle jeden z nich zaczyna ciągnąć Cię w dół, a na walkę nie zawsze starczy sił.
OdpowiedzUsuńdokładnie. szkoda.
Usuńnie pozwólmy na to!
Twój styl przyciąga oczy! Blog jest genialny, zostanę tu na dłużej, nie powinnam żałować :)
OdpowiedzUsuńdziękuję i serdecznie zapraszamy do czytania wpisów :)
UsuńTypowy, pretensjonalny bełkot z którego nic nie wynika. Odważ się na oryginalność, mów szczerze a nie przereklamowanymi formułkami.
OdpowiedzUsuńTypowy, ukryty człowieczek, którego nie rozumiem :P Nie wiem, czy odnosisz się do mojego powyższego komentarza czy do tekstu. Jeżeli do tekstu... cóż, demony są przereklamowane - wieczne, od początku istnienia, w każdym człowieku. To jak mówienie o miłości, po pewnym czasie wszystkie poboczne sformułowania i myśli staną się pustymi frazesami :)
Usuńdzięki za komentarz.
To ta "Rlyeh" z facebooka...
UsuńO Boże, co za babsko :D
UsuńSuper tekst na prawde na medal :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
I zostane tutaj na dłużej.
Kala-kaala.blogspot.com
Super tekst na prawde na medal :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
I zostane tutaj na dłużej.
Kala-kaala.blogspot.com
Próbuję skomentować, ale poruszyłaś bardzo trudny dla mnie temat, a dość trudno otworzyć mi się w sieci. Przepraszam :(
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł mnie zaciekawił. Trafiłaś w dobry klimat! Świetne
OdpowiedzUsuńMoże skusisz się na LBA? Pozdrawiam z Piekła!
http://ksiazkiwpiekle.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html
Świetny tekst, a blog genialny. Zostanę na dłużej :D
OdpowiedzUsuń