[LGBT] Nieskończony coming out. Czyli o czym ludzie nie mają pojęcia.


-Od razu wyrzuć ten papierek, u twoich znajomych wszystko odkładasz na miejsce.
- A u koleżanki to gotujesz.
- A babcia koleżanki jest dla ciebie ważniejsza.
-  Tydzień ci nie wystarczy? Może nie chce cię dłużej?
Po takich tekstach, jak i po wielu innych zresztą, na kilka sekund nieruchomieję. Czuję, że pod powiekami zbiera mi się coś dziwnego, to chyba te cholerne łzy, ale milczę. Potrafię milczeć, robię to dobrze. W 3/4 przypadkach najlepiej jest bawić się ciszą. Wtedy nikt nie wie, kto wygrał, ale pocieszasz się, że chyba ty. 


Znajoma/koleżanka
Chodzi tutaj o moją dziewczynę, partnerkę, narzeczoną. Nikt nie wie z mojej rodziny, że mamy takie, a nie inne plany. Nikt nie wie, że złoty pierścionek na moim serdecznym palcu ma takie samo znaczenie jak oświadczyny w związku hetero. Nikt od nich nie wie, że naprawdę jestem szczęśliwa, ale... wait.
Naprawdę szczęśliwa?
Mam wrażenie, że moje szczęście jest ogromne - wszystko idzie po naszej myśli, ale coś mi ostatnio nie pasuje. Wiadomo, że jestem typem kobiety, która wiecznie marudzi, lecz to nie jest rzecz, o której warto nie pisać czy nie opowiadać.

Zapytacie, dlaczego pomyślałam, że chodzi tu o Annę? A, to proste - innych znajomych nie mam, a jak mam, to online, nie spotykamy się częściej niż raz, dwa spotkania na rok (targi książki i tak dalej). To do niej jeżdżę od wakacji raz na miesiąc, bo ta matura, ta szkoła, bo oni właściwie - rodzina. Staram się to wszystko pogodzić ze sobą, od wakacji walczę o normalność. O tekst: hej, co tam u was? Gdzie byłyście? Fajnie się bawiłyście? A co to za pierścionek? Nowe lokum!? Cudownie!

Ktoś mi kiedyś powiedział, a właściwie kilka osób, że wszystkim muszę dać na to czas. Muszą się z tym oswoić, zrozumieć to, zaakceptować. Tymczasem mija już siedem, sześć miesięcy - a sytuacja wygląda tak samo. Jak tylko coś zarzucę z tematem - zaraz wszyscy odwracają głowy, widzę niesmak na twarzach. Znów milczę. I jest mi po ludzku przykro.

Ktoś - znów mądry - powiedział, że mam olewać ludzi, ale ciężko mi olewać rodzinę, bo mi jeszcze zależy. Lubię rodzinne święta, lubię być w zgodzie, chociaż większość czasu się kłócimy. Ale, bądźmy ze sobą szczerzy. Naczytałam się za dużo książek, zbyt wiele filmów oglądnęłam.Lubię normalność. I lubię miłość, tylko tą bez granic, a nie na zasadzie: co ludzie powiedzą, mam córkę lesbijkę, koniec. Koniec normalnie świata, armagedon. 


CO LUDZIE POWIEDZĄ. 
Co Bóg powie, bo przecież to grzech, te seksy, te stosunki, gadżety. Te podejrzanie strony i manifesty. Te powieści i opowiadania wygrywające konkursy. 
Ta otwartość w internecie i na żywo - chodzenie za rękę jest przecież takie straszne. 

Straszny jest jeszcze fakt, że rodzina Ann zaczyna zachowywać się podobnie.Chociaż, może jak zwykle dramatyzuje, ale okazało się nawet, że nie tylko moja rodzina i nasi wspólni znajomi szpiegują nas/donoszą na nas innym, w (sprawa rozwodowa w toku) mężowi A. Także jej babka posiada swojego informatora. Podobno miałam trzy tysiące i dałam Ani, by mogła sobie zamienić mieszkanie. Ba, nie wiedziałam, że jestem taka bogata. Kupiłabym sobie lustrzankę i kilka innych bajerów. 


No ale, w tym miejscu pozdrawiam tych wszystkich dobrych ludzi, którzy lubią robić z nas wariatki. Wpadniemy niedługo na kawę! 

To jest właśnie nieskończony coming out. Wychodzi na to, że i tak się ukrywasz w pewnym sensie. Czy to jest słabość? Nie, to bardziej zmęczenie. 
Codziennie walczyć ze światem nie chce się nawet superbohaterowi.
Kiedyś przeprowadziłam ankietę, w której lesbijki wypowiadały się na temat stosunku matek/ojców/rodzeństwa do ich orientacji. Osiemnaście z nich odpowiedziało, że rodzina je wspiera jak może. Ja jestem tym wyjątkiem. 
Nawet nie wiecie, jakie to uczucie, kiedy okazuje się, że jest wiele rodzin, które to zaakceptowały, ba - one WSPIERAJĄ. Bo w sumie wsparcie jest najważniejsze. Bycie nieheteronormatywnym to nie choroba, ale odmienność, która może zniszczyć takie związki i takich ludzi. 
Nieskończony coming out. Na jednym słowie się nie skończy, nie, zwłaszcza kiedy zaczynasz realnie pokazywać swoją naturę. Powiedzieć tak sobie to nie takie straszne - gorzej dążyć do zmiany nazwiska, do rozluźnienia chęci wracania, do stwierdzenia: to moja nowa rodzina. Ale jaka?
To tylko twoja znajoma.

Nie piszę tego w celu usprawiedliwiania się, czy utyskiwania nad swoim losem, ale dlatego, że chcę wam powiedzieć - nie jesteście sami. Jeżeli borykacie się z jakimś odrzuceniem, z ignorowaniem, ze złością - musicie przez to przejść. Jak człowiek nie jest silny, to wtedy robi się jeszcze bardziej smutno. Ale to w pewnym sensie ma nas umocnić, chociaż zawiało biblijnym motywem. 
Wiem, co to znaczy być samotnym i odrzuconym, tak samo jak wiem, kiedy każdy twierdzi, że związek nie wypali. Że złoty pierścionek jest tylko złotym pierścionkiem, a rodzina?
Jaka rodzina?

NASZA.
 Złożona ze mnie, z A., z naszego psa i kanarka i setek książek. 

A przecież jesteśmy normalne. Korzystamy z życia nie większymi garściami niż inni. Nasze oczy są szeroko otwarte i ostrożne. Strapione. Mamy wiele myśli i przemyśleń. I wiele demonów. Lubimy zwiedzać, dobrze zjeść, Ann lubi ładnie wyglądać. Ja lubię, jak się maluje, przebiera, rozbiera. Mamy pasje i marzenia. Piszemy książki, opowiadania, ja piszę jeszcze wierszy, ona tworzy świetną fantastykę, o którą nawet dzisiaj ktoś pytał, czy jeszcze będzie dostępna w księgarniach, ale niestety - wydawnictwo padło. 

''Niewolnica'' - A.M. Chaudiere - powieść, którą musicie mieć, ale jak wyjdzie drugi raz ;)
A poza tym sami zobaczcie. Specjalnie dla was wyszperałam zdjęcia z mojego dysku, z maja tamtego roku. Teraz mamy mało zdjęć. Brakuje nam czasu na takie drobnostki. Życie biegnie, a my za nim, trochę jak psy na smyczy. No i właśnie - z psem to nie taka łatwa rzecz. 

Ale - jak widać poniżej - chodzimy do zoo, macamy drzewka i kucyki




Normalne, prawda? 
No ba. 

Angie. 

PS. Ann jeszcze swoje dopowie ;)

Komentarze

  1. Zawsze znajdzie się ktoś kto będzie miał coś przeciwko, ale nie warto się tym przejmować. Przecież jeśli jest się szczęśliwym to nie powinna nas obchodzić opinia innych :)
    http://przygody-mileny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podobaja zdj a rowniez tresc, blog ogolem jest swietny i zostane tu napewno na dluzej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny i dajacy do myślenia post :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Razem wyglądacie tak pięknie, naprawdę. Powiem Wam coś, skoro Wy jesteście tak szczere, to i ja będę. Cierpię, a właściwie mam, hipolibidemię, pewnie kojarzycie to hasło. Gdzie leży przyczyna? Nie wiem. Czy ktokolwiek to rozumie? Jedna osoba na dziesięć, które o tym wiedzą. Czy czuję się z tego powodu gorsza? Tak i nie. Z jednej strony nie wyklucza mnie to ze społeczeństwa, z drugiej - nikt tego nie rozumie, jak można "nie chcieć się bzykać"? Mój partner o tym wie, nie naciska na stosunek w żaden sposób, rozumie, ale nie wiem czy jest w stanie zaakceptować to na dłuższą metę. Czy okłamywałam go na początku związku? Nie. Po prostu myślałam, że może teraz, kiedy trafiłam na odpowiedniego mężczyznę, będzie to wyglądało inaczej, jednak nie, wygląda to tak samo. Nie mam absolutnie żadnej potrzeby uprawiania seksu.
    Cieszę się, że mimo wszystko się nie ukrywacie, jesteście ze sobą szczęśliwe, niech miłość między Wami kwitnie. Trzymam za Was kciuki, może ich sobie nie połamię, bo to naprawdę mocny uścisk.

    Pozdrawiam, Kat de Wolf
    http://katdewolf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się wczułam w to co napisałaś, zdjęcia bardzo fajne. Podoba mi się wygląd twojego bloga. Pozdrawiam :)
    http://wiktorialenik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. BArdzo dobrze umiesz czytaelnika wprowadzić w nastrój! Brawo! :D

    http://pisanefioletowymatramentem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie napisany post :) Bardzo się wczułam w ten tekst.
    http://justine-juustine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny post. Nie rozumiem osób, które mają jakieś zastrzerzenia do ludzi homoseksualnych, przecież to też ludzie, którzy oddychają, czują, kochają. Są tacy sami tylko kochają tą samą płeć. Nie rozumiem i bardzo współczuję tym, których rodziny się ich wyparli, którzy nie potrafili zrozumieć tej odmienności. Czy to ważne kogo się kocha? Najważniejsze jest to jakim człowiekiem się jest. Życzę Wam dużo szczęścia i wytrwałości. ;)

    kasia-kate1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieskończony Coming Out? Jak dla mnie bardzo skończony! :D Dziewczyny, powiedziałyście światu już o sobie. To, jak ludzie wokół Was na to reagują, jest już nie Waszym problemem. :) I zdaję sobie sprawę, że to przykre. Ale w końcu macie siebie i Fuzję (Fantazję?! trochę mi się zapomniało... :D ). Jestem pewna, że jakoś to wszystko im się znudzi, przywykną. Już po rozwodzie, ba, po Waszym ślubie, już za kilka lat nie będzie o czym gadać. Jestem pewna, że przywykną, pół roku to jest jeszcze w miarę krótki czas, wrzućcie na luz, na bank wszystko się ułoży. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju! Mega :3 Mój odwieczny problem coming out :/ http://www.gadagadula.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. No i bardzo dobrze,nie przejmujcie się niczym tylko dalej róbcie swoje.Wszystkiego dobrego dla Was ;)
    http://hopploshet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba nigdy nie przeczytałam postu napisanego z perspektywy homoseksualistki. Co więcej, ten jest naprawdę ciekawy - to musi być naprawdę frustrujące przeżywać za każdym razem ten sam problem wychodzenia z szafy, ale mam nadzieję, że jesteś, jak to mówią, "silna i niezależna" :) Fajnie, że wyszłaś ze sztampowego, białego designu bloga i pomimo, że to nie jest mój ulubiony styl to doceniam oryginalność. Szczerze obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny post, strasznie się w niego wczułam, ponieważ również borykam się z odrzuceniem ze strony rodziny, ponieważ mam inny stosunek do religii. I bardzo często mam wrażenie, że tylko mi trafiła się taka nieakceptująca rodzina. Po przeczytaniu tego poczułam się w pewien sposób lepiej, za co baaardzo dziękuję :)
    Poza tym uwielbiam niecodzienne blogi poświęcone takim sprawom. Są perełkami spośród morza szafiarek ;) podziwiam, wspieram i obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
  14. zakochałam się w tym blogu. Doskonale wiem jak to jest urywać się z samym sobą i być odrzuconym. Życzę wam powodzenia i trzymam kciuki ! pamiętaj zawsze bądź sobą i walcz o wszystko co kochasz bo masz prawo być sobą !

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz bardzo fajny styl pisania, dobrze się to czyta.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo ale to bardzo fajny post Pozdrawiam i powodzenia w pisaniu dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Dużo homoseksualistów ostatnio opisuje swoje życie codzienne na blogach i myślę, że to świetny pomysł, żeby pokazać ludziom, że w rzeczywistości niczym się nie różnicie heteryków, oprócz tego, że macie inne upodobania seksualne. Osobiście mam w swoim otoczeniu wiele osób, które są homo, ba, nawet w gronie najlepszych przyjaciół i jakoś nigdy nie miałam z tym problemu, chociaż jestem katoliczką, a moi rodzice swego czasu próbowali mnie upchnąć w dość konserwatywne ramy (chociaż trochę ich utemperowałam przez te dwadzieścia dwa lata - w końcu zawsze się uginają, kiedy widzą, że jesteś szczęśliwa). Wychodzę z założenia, że Bóg nie stworzyłby homoseksualistów, gdyby nie chciał, żeby chodzili po świecie i byli szczęśliwi - a cóż innego daje więcej szczęścia niż miłość? Czas zerwać z tymi średniowiecznymi poglądami.
    Bardzo Was podziwiam, bo musi być ciężko. Ludzie wraz ze swoimi ksenofobicznymi poglądami na pewno nie raz i nie dwa sprawili Wam przykrość. Ale to przecież znaczy tyle, że są ograniczeni. Nie pozwólcie, żeby to odebrało Wam swobodę wspólnego dzielenia ze sobą życia. Trzymam za Was kciuki i będę częściej zaglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Sama jestem hetero, jak zresztą mogłaś zauważyć na moim blogu, którego prowadzę z chłopakiem. Ale wiem o czym mówisz, ponieważ w najbliższej rodzinie mam geja. Kiedy chłopiec, z którym widzę się niemal każdego dnia i wracam do tego samego domu, powiedział mi, że jest gejem - ugieły się pode mną kolana, serce zaczęło walić jak szalone, a myśli napływać z prędkością światła. Ale szybko wszyscy zaakceptowaliśmy ten fakt. Teraz kiedy u mnie jest chłopak, u niego też. Dziwię się tylko, że nigdy wcześniej się nie zorientowałam.
    Życzę wam powodzenia, spokoju i akceptacji innych! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz